wrz 02 2014

Pierwsza gra elektroniczna... naprawiona


Moje dzieciństwo upływało mi głównie na zabawie z rówieśnikami. Radosne chwile spędzane z kolegami, czy to na dworze kopiąc piłkę, czy to w domu, różniły się diametralnie od tych, które przeważają obecnie. Mile też wspominałem wakacje spędzona na wsi z rodziną. Tak dopiero zabawa nabierała prawdziwego rozmachu. Jednakże już wtedy do naszych domów zagościła z wielką pompą pierwsza gra telewizyjna - Pegasus. I o to nagle razem z kolegami zamieniliśmy przydomowe podwórka na telewizyjną rozrywkę. Stało się to wtedy dla nas nałogowym uzależnieniem, z którym często musieliśmy się chować przed rodzicami. A cała strategia ukrycia polegała głównie na przenosinach do innego domu gdzie aktualnie nikt się nie będzie nas czepiać. Jednakże nie zawsze taka strategia odnosiła sukces.

Wraz z popularyzacją gier telewizyjnych w Polsce pojawiły się obawy rodziców czy oby ich pociechy nie przesadzają z ilością czasu spędzoną przed ekranem. Dlatego razem z kolegami opracowaliśmy plan kamuflażu. Zdobyliśmy własny telewizor i ukradkiem zanieśliśmy go na strych. Tam na miejscu brakowało już tylko jednej rzeczy do szczęścia – podłączonego gniazdka z prądem. Wykorzystałem moje nabyte dotąd umiejętności w celu przeciągnięcia z jednego z pokojów – przewodu na strych. Akcja rozpoczęła się o godzinie „zero”, czyli w momencie, w którym rodzice wybrali się do pracy. Powiem szczerze, że po raz pierwszy nie czułem się zbyt pewnie w tym co robię, w końcu prąd w gniazdku to nie były już tylko i wyłącznie zwykłe baterie jak w grze „Wilk i zając”. Sprawę ułatwił nam otwór, który pozostał w suficie po starej instalacji cieplnej. Zamaskowaliśmy przewód tak, aby biegnąc poprzez pokój nie był widoczny. Udało się to przyznam zrobić bardzo dobrze, gdyż przewód schował się za rurą. Kolejnym etapem, jak się później okazało było uruchomienie telewizora, które nie przebiegło już tak pomyślnie.

Kiedy podłączyliśmy odbiornik telewizyjny do prądu pojawiły się na ekranie jakieś dziwne kolory, po czym obraz zaczął totalnie fiksować. Postanowiłem wybrać się do pierwszego lepszego punktu naprawczego, gdzie pan serwisant zapytał się mnie o model telewizora, po czym stwierdził że najprawdopodobniej jest to wina lampy kineskopowej, której żywot ma się już ku końcowi. Wtedy też z kolegami za ostanie zaoszczędzone pieniądze zakupiliśmy nową lampę. Cały proces wymiany lampy został nam szczegółowo przedstawiony, jednakże moi koledzy z wytrzeszczem oczów słuchali i patrzyli jak to się robi. Pan w sklepie był moim dobrym znajomym z sąsiedztwa więc wiedział, że co jak co, ale ja sobie poradzę z tym ryzykowanym wyzwaniem. Musiałem tylko pamiętać o wyłączonym odbiorniku podczas wymiany.

Po 2 godzinach siedzieliśmy już na strychu z naprawionym telewizorem. Taki był o to finał mojego kolejnego wyczynu, gdzie pokazałem wszystkim swój talent.

mechanik-80 : :